środa, 5 sierpnia 2015

Jak reklamować czytanie?

Bibliotekarze, księgarze i wydawcy na całym świecie poszukują sposobów na zdobywanie nowych czytelników. Dzięki nowym mediom docieranie do szerokiej rzeszy użytkowników jest ułatwione, co innego skutek, jaki różne akcje propagujące czytelnictwo osiągają. Ale jak mówi stare porzekadło: kropla drąży kamień. Przeglądając Internet w poszukiwaniu inspiracji dla swoich działań zawodowych natknęłam się na wiele pomysłów, których autorów podziwiam za kreatywność.
Na początek akcje typu: czytanie w autobusie lub tramwaju, gdzie podrzuca sie podróżnym książki, jako przerywnik w podróżowaniu komunikacją miejską, jest to pewna forma bookcrossingu.


W Brazylii zaproponowano podróżnym metra książki jako bilety uprawniające do przejazdu, każda z lektur wystarcza na 10 przejazdów, a po przeczytaniu można doładować czip online i przekazać książkę innemu czytelnikowi, aby nie nudził się w metrze.


Także w Brazylii wymyślono akcję rozdawania dzieciom latawców zachęcających do sięgania po książkę, na każdym latawcu wydrukowano teksty lektur dla dzieci i młodzieży, więc gdy nie ma wiatru, można przysiąść na łące i poczytać.


Na plażę lub na łódkę czy rower wodny można wybrać się z wodoodporną książką bez obawy zamoczenia i zniszczenia. Gumowe książeczki dla dzieci
do zabawy w kąpieli są znane od dawna, ale mają raczej formę zabawek edukacyjnych.


Interaktywną książką jest zaproponowana przez pomysłodawców książka, która traci kolory, gdy zbyt długo zalega samotnie na półce. Gdy jednak ponownie trafia w ręce czytelnika odzyskuje barwy i cieszy oko czytajacego.


Mnie zachwycają kolejne akcje bibliotekarek z Biblioteki Publicznej w Lublinie. Kreatywne bibliotekarki wymyśliły cykl sesji zdjęciowych, na których uwieczniaja siebie w różnych aranżacjach, których celem jest propagowanie czytelnictwa.


Kontrowersyjnym pomysłem jest sprzedawanie książek w stroju Adama przez amerykańskiego księgarza z miasteczka w Arizonie. Własciciel ksiegarni jest nudystą i sprzedaje książki na golasa. Na brak klientów chyba nie narzeka...


Frontem do klienta, tak w wielu miejscach na świecie wychodzi się z propozycją sprzedaży książek wprost z ulicy, a raczej z bibliobusa. Na tej samej zasadzie funkcjonują biblioteki w miejscowościach, gdzie ma bibliotek stacjonarnych.


Znalazłam też propozycję dla miłośników gadżetów i nietypowych prezentów czyli książki w puszkach, jak konserwy. Wystarczy otworzyć i czytać, czytać...
(źródło info i grafik booklips.pl)

2 komentarze:

  1. Jak widać każda skuteczna metoda jest dobra :)
    Proszę o oddanie głosu na mój przepis z miruną, który bierze udział w Konkursie, szczegóły na moim blogu, zapraszam i dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Metody bywają różne, czasem właśnie kontrowersyjne. Na przepis oddałam głos z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń